ZMIENNA JESTEM, I KNOW. :D
Nowy blog z opowiadaniem: http://1dlovestoy.blogspot.com/
Jakoś tak nie potrafiłam dalej rozwinąć tutaj wątku, tam jest
trochę lepiej moim skromnym zdaniem.
Może coś tu jeszcze kiedyś skrobnę, ale narazie
zapraszam tam <up> :D
+ KOCHAM WAS WSZYSTKICH ZA TE KOMENTARZE. ♥
Cudowni jesteście. :D
piątek, 13 lipca 2012
sobota, 7 lipca 2012
08
Rano obudziłam się wtulona w Haroldowe ramię, chłopcy najwidoczniej
wyszli późno w nocy, a ja zasnęłam na moim chłopaku i on nie chcąc mnie budzić postanowił, że będzie spał u mnie. Chrapał sobie w najlepsze, a ja zaczęłam delikatnie muskać wargami jego policzek.
- Hazza... - szepnęłam.
- Mmm?
- Masz ochotę na jajecznicę na szczypiorku?
- Jasne - murknął.
- To zapraszam za 15 minut na dół - ucałowałam go w policzek i szybko wyskoczyłam z łóżka.
Wyjęłam z szafy biały t-shirt, czerwone rurki i moje czarne vansy. Weszłam jeszcze do łazienki, niedbale związałam włosy w koka i przemyłam zęby. Po kilku chwilach byłam już na dole. Niall, Liam i Louis siedzieli przed telewizorem, niewinnie wpatrując się w jakiś program. Niall podgryzał marchewkę.
- Gdzie Zayn? - cała trójka wskazała na drzwi wyjściowe, nie odrywając wzroku od telewizora - Gdzie?
- Spacer - mruknął Niall.
- Chce ktoś jajecznicę na szczypiorku? - zobaczyłam trzy ręce w górze - a może ktoś pomoże mi ją przygotować? - wszystkie ręce opadły.
- Jasne, dzięki za wsparcie - mruknęłam i zabrałam się do przygotowań. Kiedy jajecznica grzała się już na patelni poszłam nakryć stół. Zaczęłam wracać do kuchni i przyuważyłam, że na blacie siedzi Hazza, dalej w piżamie z tajfunem na głowie.
- Dzień dobry, śpiochu - powiedziałam podchodząc do niego i dając mu soczystego buziaka w policzek.
- Cześć słońce - uraczył mnie najjaśniejszym ze swoich uśmiechów.
- Smacznego - powiedziałam stawiając jajecznicę na stolę - Chłopcy, ruszcie tyłek do kuchni! - krzyknęłam.
Wszyscy zjawili się i zasiedli przy stole.
- No to smacznego - poczęłam pałaszować.
Nagle zadzwonił telefon Harolda, wstał od stołu i podszedł do blatu, oparł się o niego.
- Tak, oczywiście, rozumiem - używał swego poważnego, służbowego tonu głosu - Zayn jest naszym przyjacielem - momentalnie podskoczyłam na krześle - Już jedziemy - powiedział ponuro.
- Co się stało?
- Zayn... Zayn miał wypadek...
wyszli późno w nocy, a ja zasnęłam na moim chłopaku i on nie chcąc mnie budzić postanowił, że będzie spał u mnie. Chrapał sobie w najlepsze, a ja zaczęłam delikatnie muskać wargami jego policzek.
- Hazza... - szepnęłam.
- Mmm?
- Masz ochotę na jajecznicę na szczypiorku?
- Jasne - murknął.
- To zapraszam za 15 minut na dół - ucałowałam go w policzek i szybko wyskoczyłam z łóżka.
Wyjęłam z szafy biały t-shirt, czerwone rurki i moje czarne vansy. Weszłam jeszcze do łazienki, niedbale związałam włosy w koka i przemyłam zęby. Po kilku chwilach byłam już na dole. Niall, Liam i Louis siedzieli przed telewizorem, niewinnie wpatrując się w jakiś program. Niall podgryzał marchewkę.
- Gdzie Zayn? - cała trójka wskazała na drzwi wyjściowe, nie odrywając wzroku od telewizora - Gdzie?
- Spacer - mruknął Niall.
- Chce ktoś jajecznicę na szczypiorku? - zobaczyłam trzy ręce w górze - a może ktoś pomoże mi ją przygotować? - wszystkie ręce opadły.
- Jasne, dzięki za wsparcie - mruknęłam i zabrałam się do przygotowań. Kiedy jajecznica grzała się już na patelni poszłam nakryć stół. Zaczęłam wracać do kuchni i przyuważyłam, że na blacie siedzi Hazza, dalej w piżamie z tajfunem na głowie.
- Dzień dobry, śpiochu - powiedziałam podchodząc do niego i dając mu soczystego buziaka w policzek.
- Cześć słońce - uraczył mnie najjaśniejszym ze swoich uśmiechów.
- Smacznego - powiedziałam stawiając jajecznicę na stolę - Chłopcy, ruszcie tyłek do kuchni! - krzyknęłam.
Wszyscy zjawili się i zasiedli przy stole.
- No to smacznego - poczęłam pałaszować.
Nagle zadzwonił telefon Harolda, wstał od stołu i podszedł do blatu, oparł się o niego.
- Tak, oczywiście, rozumiem - używał swego poważnego, służbowego tonu głosu - Zayn jest naszym przyjacielem - momentalnie podskoczyłam na krześle - Już jedziemy - powiedział ponuro.
- Co się stało?
- Zayn... Zayn miał wypadek...
środa, 9 maja 2012
07
- Mogę? - Harry zapukał leciutko do drzwi.
- Jasne, właź.
Miał na sobie czarne bokserki i biały t-shirt.
- Co planujesz na dziś wieczór? - zapytał.
- Nic właściwie, chciałam obejrzeć jakiś film może ..
- Okey - uśmiechnął się - To może przyjdziesz do mojego pokoju? Mam taką
ogromną plazmę! - zrobił przy tym taką minę, że zaczęłam się śmiać.
- Jasne - powiedziałam dalej chichocząc.
Wstaliśmy z mojego łóżka i udaliśmy się do sypialny Harolda.
Wskoczyłam na jego łóżko.
- To co proponujesz? - zapytałam przykrywając się kołdrą.
- Może jakąś komedię romantyczną?
- Narzeczony mimo woli!
- Okey - puścił mi oczko i wsadził płytę do odtwarzacza. Chwilę później leżał na łóżku obejmując mnie.
Nie mogłam skupić się na filmie, ponieważ już po kilkunastu minutach zaczął delikatnie muskać opuszkami palców moją skroń, kiedy zwróciłam się w jego stronę, żeby mu powiedzieć aby przestał mnie rozpraszać i zobaczyłam ten jego niewinny uśmiech od razu odbiegłam od tego zamiaru i zaczęłam go całować. Posadził mnie na sobie i przytulił, jednocześnie masując moje plecy rękami. Trwało to dobrą chwilę, kiedy przewrócił mnie tak, że to teraz on leżał na mnie.
- Kocham Cię - szepnął.
- Tak jak i ja Ciebie - odpowiedziałam.
Ułożył się delikatnie obok mnie, a ja wtuliłam się w jego bok.
- Gołąbeczki! Możemy się wprosić na jakiś film? - zapytał Louis.
- Zależy... - zastanowiłam się.
- A od czegóż panno Malik? - dało się słyszeć głos Zayna.
- Od tego czy macie popcorn i colę!
- Mamy - powiedział Niall.
- Wpuścimy ich? - spojrzałam na Harrego.
- Możemy - zgodził się bez wahania.
- Dobra, chłopaki! Wchodźcie, ale na łóżku nie ma miejsca - zaśmiałam się.
Wszyscy naraz wparowali do pokoju i widząc mnie w objęciach Hazzy zaczęli głupio rechotać i wymieniać kąśliwe uwagi.
- Zamknąć się i siadać! - krzyknął Harold.
- Oczywiście, Romeo - powiedział Lou, a pozostała trójka zaczęła się śmiać.
_________________________________________________
Krótkie - wiem, przepraszam. Następny będzie dłuższy.
Padam z nóg po prostu, jestem strasznie śpiąca i już nawet nie wiem
co piszę. ; >
- Jasne, właź.
Miał na sobie czarne bokserki i biały t-shirt.
- Co planujesz na dziś wieczór? - zapytał.
- Nic właściwie, chciałam obejrzeć jakiś film może ..
- Okey - uśmiechnął się - To może przyjdziesz do mojego pokoju? Mam taką
ogromną plazmę! - zrobił przy tym taką minę, że zaczęłam się śmiać.
- Jasne - powiedziałam dalej chichocząc.
Wstaliśmy z mojego łóżka i udaliśmy się do sypialny Harolda.
Wskoczyłam na jego łóżko.
- To co proponujesz? - zapytałam przykrywając się kołdrą.
- Może jakąś komedię romantyczną?
- Narzeczony mimo woli!
- Okey - puścił mi oczko i wsadził płytę do odtwarzacza. Chwilę później leżał na łóżku obejmując mnie.
Nie mogłam skupić się na filmie, ponieważ już po kilkunastu minutach zaczął delikatnie muskać opuszkami palców moją skroń, kiedy zwróciłam się w jego stronę, żeby mu powiedzieć aby przestał mnie rozpraszać i zobaczyłam ten jego niewinny uśmiech od razu odbiegłam od tego zamiaru i zaczęłam go całować. Posadził mnie na sobie i przytulił, jednocześnie masując moje plecy rękami. Trwało to dobrą chwilę, kiedy przewrócił mnie tak, że to teraz on leżał na mnie.
- Kocham Cię - szepnął.
- Tak jak i ja Ciebie - odpowiedziałam.
Ułożył się delikatnie obok mnie, a ja wtuliłam się w jego bok.
- Gołąbeczki! Możemy się wprosić na jakiś film? - zapytał Louis.
- Zależy... - zastanowiłam się.
- A od czegóż panno Malik? - dało się słyszeć głos Zayna.
- Od tego czy macie popcorn i colę!
- Mamy - powiedział Niall.
- Wpuścimy ich? - spojrzałam na Harrego.
- Możemy - zgodził się bez wahania.
- Dobra, chłopaki! Wchodźcie, ale na łóżku nie ma miejsca - zaśmiałam się.
Wszyscy naraz wparowali do pokoju i widząc mnie w objęciach Hazzy zaczęli głupio rechotać i wymieniać kąśliwe uwagi.
- Zamknąć się i siadać! - krzyknął Harold.
- Oczywiście, Romeo - powiedział Lou, a pozostała trójka zaczęła się śmiać.
_________________________________________________
Krótkie - wiem, przepraszam. Następny będzie dłuższy.
Padam z nóg po prostu, jestem strasznie śpiąca i już nawet nie wiem
co piszę. ; >
wtorek, 8 maja 2012
06
Wróciliśmy do domu.
- Co na obiad? - zapytał Niall wskakując na kanapę.
- Może zamówimy pizzę? - zaproponował Zayn siadając obok niego.
- A ja to bym zjadła naleśniki - powiedziałam rzucając plecak w kąt i zajmując miejsce
obok Harrego - i nawet umiem je zrobić - zaśmiałam się.
- Obiad z głowy - klasnął z radości Lou.
- Pan się tak nie cieszy, Panie Louis. Pomożecie mi - zaśmiałam się szyderczo.
Wszyscy spojrzeli na mnie z miną godną największego cierpiącego i pomaszerowali za mną do kuchni.
- Okey. Lou, rozbijaj jajka do miski. Harry i Niall znajdźcie syrop klonowy, Zayn ty możesz iść w cholerę i tak nie umiesz gotować - wszyscy zachichotali, a mój brat zrobił obrażoną minę i wyszedł z pokoju - No, a co do Ciebie Liam to możesz wsypywać mąkę do miski Louisa - dodałam władczym tonem i sama wyjęłam z szafki patelnię, polałam olejem i ustawiłam na kuchence, za sobą usłyszałam przytłumione śmiechy.
Odwróciłam się i zobaczyłam wszystkich chłopaków uśmiechniętych od ucha do ucha.
- Co? No co?!
- No, bo Liam ...
- Tak?
- Obsypał Ci całe plecy mąką.
Bez słowa wzięłam jajko od Louisa, podeszłam do chłopaka i rozbiłam mu jajko na głowie.
On nie był dłużny. W kuchni rozpętała się istna wojna, wszyscy oblewali się syropem klonowym, sypali na siebie mąkę i rzucali jajkami. Nagle Harry złapał mnie na ręce, a Niall nasypał mi mąkę we włosy, po czym Harold zręcznie chwycił jajko i delikatnie rozbił mi je na głowie, zaśmiałam się kiedy posadził mnie na blacie kuchennym.
- I co panno Malik, czyżby naleśniki smaczne? - zapytał Harry.
- Oczywiście - powiedziałam i go pocałowałam nie zważając na to, że w kuchni są inni chłopcy. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a on objął mnie w pasie i zdjął z blatu.
Kiedy wreszcie się od niego odkleiłam wszyscy patrzeli na nas z miną w stylu '' Fuj, co za oszołomy ''.
Zaczęłam się śmiać jak opętana i wyciągnęłam z lodówki ketchup, dzięki czemu cała piątka miała na koszulce ogromne czerwone plamy.
- Z obiadu nici - westchnęłam, nadal cicho chichocząc - Idę się wykąpać.
- Hazza pójdzie z Tobą! - krzyknął Zayn, a cała czwórka zaczęła rzucać się na Harolda, mierzwić mu włosy i śmiać się. Loczek zaś spłonął rumieńcem.
- Jeżeli bardzo chce, to zapraszam na górę - wyszczerzyłam się i pomaszerowałam schodami w kierunku łazienki. Weszłam jeszcze do pokoju i zgarnęłam dres, starą wyciągniętą koszulkę z wąsami i ręcznik po czym polazłam do łazienki. Napuściłam wodę do wanny i zamoczyłam się w niej aż po szyję. Po chwili przypomniałam sobie o moich włosach i zmoczyłam się cała. Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Mogę wejść? - zapytał niepewnie mój chłopak.
- Hm, zależy jaki masz plan - przygryzłam delikatnie wargę.
- No nie wiem, nie wiem... Chciałbym wziąć prysznic, a jest naprzeciwko wanny.
- No to zapraszam.
- Hej - uśmiechnął się delikatnie.
- Masz szczęście, że jestem w wodzie i pianie, aż po szyję.
- Co to za szczęście? - zapytał smutno.
- No wiesz, jeżeli chcesz to mogę wejść z Tobą pod prysznic...
- Chyba sobie to jeszcze darujemy, co? - powiedział klękając przed wanną, naprzeciwko mojej twarzy i zaczął mnie całować. Najpierw delikatnie, ale później niespodziewanie wpił się w moje usta.
Wyciągnęłam ręce z wanny i oplotłam jego szyję.
- A może jednak nie?
- Może jednak tak? - powiedział, ale nie protestował kiedy zaczęłam ściągać mu koszulkę.
- Glimmer, proszę. Bądź rozważna - szepnął odsuwając się na nieznaczną odległość.
- Jestem - odszepnęłam.
- No nie wiem, nie wiem - powiedział wstając i kierując się w kierunku zlewu. Wyjął szczoteczkę do zębów i zaczął je szorować. Z wanny podziwiałam jego idealnie umięśniony brzuszek.
Zdjął spodnie i został w samych bokserkach, po chwili wszedł pod prysznic, zasłonił go i po raz ostatni się do mnie uśmiechnął, a chwilę później dało się słyszeć płynącą wodę.
Korzystając z tego iż był pod mokrym strumieniem postanowiłam szybciutko wyjść z wanny i okryć się ręcznikiem.
Hazza zaśmiał się cicho.
- Ups - spłonęłam rumieńcem, wprawdzie byłam już zakryta od kilku chwil, ale jestem prawie pewna, że coś zauważył.
- Jesteś śliczna, Twoje rumieńce też - dodał i zaczął dalej się kąpać.
- Harry! Nie uważasz, że też powinnam zobaczyć co nieco?
- Nie! - krzyknął Harold, a ja wiedziałam, że nic więcej nie zyskam, ubrałam się i udałam do pokoju.
- Co na obiad? - zapytał Niall wskakując na kanapę.
- Może zamówimy pizzę? - zaproponował Zayn siadając obok niego.
- A ja to bym zjadła naleśniki - powiedziałam rzucając plecak w kąt i zajmując miejsce
obok Harrego - i nawet umiem je zrobić - zaśmiałam się.
- Obiad z głowy - klasnął z radości Lou.
- Pan się tak nie cieszy, Panie Louis. Pomożecie mi - zaśmiałam się szyderczo.
Wszyscy spojrzeli na mnie z miną godną największego cierpiącego i pomaszerowali za mną do kuchni.
- Okey. Lou, rozbijaj jajka do miski. Harry i Niall znajdźcie syrop klonowy, Zayn ty możesz iść w cholerę i tak nie umiesz gotować - wszyscy zachichotali, a mój brat zrobił obrażoną minę i wyszedł z pokoju - No, a co do Ciebie Liam to możesz wsypywać mąkę do miski Louisa - dodałam władczym tonem i sama wyjęłam z szafki patelnię, polałam olejem i ustawiłam na kuchence, za sobą usłyszałam przytłumione śmiechy.
Odwróciłam się i zobaczyłam wszystkich chłopaków uśmiechniętych od ucha do ucha.
- Co? No co?!
- No, bo Liam ...
- Tak?
- Obsypał Ci całe plecy mąką.
Bez słowa wzięłam jajko od Louisa, podeszłam do chłopaka i rozbiłam mu jajko na głowie.
On nie był dłużny. W kuchni rozpętała się istna wojna, wszyscy oblewali się syropem klonowym, sypali na siebie mąkę i rzucali jajkami. Nagle Harry złapał mnie na ręce, a Niall nasypał mi mąkę we włosy, po czym Harold zręcznie chwycił jajko i delikatnie rozbił mi je na głowie, zaśmiałam się kiedy posadził mnie na blacie kuchennym.
- I co panno Malik, czyżby naleśniki smaczne? - zapytał Harry.
- Oczywiście - powiedziałam i go pocałowałam nie zważając na to, że w kuchni są inni chłopcy. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a on objął mnie w pasie i zdjął z blatu.
Kiedy wreszcie się od niego odkleiłam wszyscy patrzeli na nas z miną w stylu '' Fuj, co za oszołomy ''.
Zaczęłam się śmiać jak opętana i wyciągnęłam z lodówki ketchup, dzięki czemu cała piątka miała na koszulce ogromne czerwone plamy.
- Z obiadu nici - westchnęłam, nadal cicho chichocząc - Idę się wykąpać.
- Hazza pójdzie z Tobą! - krzyknął Zayn, a cała czwórka zaczęła rzucać się na Harolda, mierzwić mu włosy i śmiać się. Loczek zaś spłonął rumieńcem.
- Jeżeli bardzo chce, to zapraszam na górę - wyszczerzyłam się i pomaszerowałam schodami w kierunku łazienki. Weszłam jeszcze do pokoju i zgarnęłam dres, starą wyciągniętą koszulkę z wąsami i ręcznik po czym polazłam do łazienki. Napuściłam wodę do wanny i zamoczyłam się w niej aż po szyję. Po chwili przypomniałam sobie o moich włosach i zmoczyłam się cała. Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Mogę wejść? - zapytał niepewnie mój chłopak.
- Hm, zależy jaki masz plan - przygryzłam delikatnie wargę.
- No nie wiem, nie wiem... Chciałbym wziąć prysznic, a jest naprzeciwko wanny.
- No to zapraszam.
- Hej - uśmiechnął się delikatnie.
- Masz szczęście, że jestem w wodzie i pianie, aż po szyję.
- Co to za szczęście? - zapytał smutno.
- No wiesz, jeżeli chcesz to mogę wejść z Tobą pod prysznic...
- Chyba sobie to jeszcze darujemy, co? - powiedział klękając przed wanną, naprzeciwko mojej twarzy i zaczął mnie całować. Najpierw delikatnie, ale później niespodziewanie wpił się w moje usta.
Wyciągnęłam ręce z wanny i oplotłam jego szyję.
- A może jednak nie?
- Może jednak tak? - powiedział, ale nie protestował kiedy zaczęłam ściągać mu koszulkę.
- Glimmer, proszę. Bądź rozważna - szepnął odsuwając się na nieznaczną odległość.
- Jestem - odszepnęłam.
- No nie wiem, nie wiem - powiedział wstając i kierując się w kierunku zlewu. Wyjął szczoteczkę do zębów i zaczął je szorować. Z wanny podziwiałam jego idealnie umięśniony brzuszek.
Zdjął spodnie i został w samych bokserkach, po chwili wszedł pod prysznic, zasłonił go i po raz ostatni się do mnie uśmiechnął, a chwilę później dało się słyszeć płynącą wodę.
Korzystając z tego iż był pod mokrym strumieniem postanowiłam szybciutko wyjść z wanny i okryć się ręcznikiem.
Hazza zaśmiał się cicho.
- Ups - spłonęłam rumieńcem, wprawdzie byłam już zakryta od kilku chwil, ale jestem prawie pewna, że coś zauważył.
- Jesteś śliczna, Twoje rumieńce też - dodał i zaczął dalej się kąpać.
- Harry! Nie uważasz, że też powinnam zobaczyć co nieco?
- Nie! - krzyknął Harold, a ja wiedziałam, że nic więcej nie zyskam, ubrałam się i udałam do pokoju.
niedziela, 6 maja 2012
05
- Idę już, idę! - krzyknęłam.
- Czekamy - dało się usłyszeć cichy chichot Louisa.
Zeszłam na dół.
- Wyglądasz pięknie - powiedział Harry delikatnie mrużąc oczy.
- Wiem - odparłam śmiejąc się i całując jego policzek.
Zgarnęłam szary plecak spod blatu kuchennego.
- To co, jedziemy? - zapytałam ochoczo.
- W zasadzie to tak, ale nie pomieścimy się wszyscy w aucie Louisa, ono jest na pięć osób, a nas jest szóstka - zaśmiał się Zayn.
- Usiądzie mi na kolana - powiedział Niall krztusząc się ze śmiechu.
- Chyba śnisz, chłopczyku. Wolę iść pieszo - tym razem to ja nieoczekiwanie wybuchłam śmiechem.
- Zmieści się, a najwyżej usiądzie na moich kolanach - Harold skierował oskarżycielsko palec wprost w twarz pana Marchewki.
- Właśnie! - powiedziałam. Hazza objął mnie i udaliśmy się do auta Lou.
Rzeczywiście było tam bardzo mało miejsca i tak czy siak musiałam usiąść komuś na kolana. Zdecydowałam się na mojego chłopaka, w końcu było to najodpowiedniejsze. Gdy podjeżdżaliśmy pod szkołę zobaczyłam stado rozzłoszczonych fanek kierujących w moją stronę piorunujące spojrzenia. Delikatnie wstałam z Hazzy i wyszłam z auta, a on wychodząc zamknął drzwi i mnie objął.
- Nie przejmuj się - szepnął mi na ucho - Byłyby zazdrosne nawet wtedy kiedy trzymałbym psa na rękach - musnął wargami mój policzek.
Udaliśmy się w stronę szkoły.
- Co macie pierwsze?
- Fizykę - odparli Louis i Liam.
- A my mamy historię - dodał Zayn, Niall i Harry.
- Świetnie, więc na biologię idę sama - rzuciłam cicho.
W zasadzie to nawet lubiłam się uczyć, miałam dobre oceny przez co nie miałam koleżanek. Kiedyś znalazłam przyjaciółkę, była idealnie taka jak ja. Lubiła to samo, świetnie się rozumiałyśmy, ale Octavia, szkolna piękność zaprzyjaźniła się z nią, żeby mnie zniszczyć. Nigdy mnie nie lubiła, stanowiłam dla niej potencjalne zagrożenie.
Weszłam cichutko do sali biologicznej i zajęłam miejsce z tyłu, jak zwykle. Chwilę po mnie do sali wmaszerowała królowa i jej orszak. Octavia usiadła w trzeciej ławce razem z April, a za nią reszta cudownych poddanych. Często wspominam i tęsknię za April, mimo wszystko była moją przyjaciółką, nieważne jak bardzo mnie zraniła tym, że odeszła do Octavii, kochałam ją jak siostrę.
Do porządku przywołał mnie głos nauczyciela.
- Proszę o spokój! Dzisiaj będziemy rozmawiać o komórkach. Proszę otworzyć podręczniki na stronie 127.. - otworzyłam książkę i resztę poleceń ignorowałam, najzwyczajniej w świecie nie miałam ochoty słuchać. Chciałam już być w domu, z Harrym. Zadźwięczał dzwonek na przerwę. Spakowałam rzeczy i wyszłam z sali. Przede mną stał nie kto inny jak Hazza.
- Cześć, jak minęła biologia? - zapytał muskając moje włosy.
- Dobrze, w miarę - uśmiechnęłam się krzywo.
- Co masz teraz?
- Plastykę.
- Odprowadzę Cię.
Reszta lekcji minęła tak samo, ja nie słuchałam nauczycieli, a po dzwonku na przerwę przychodził loczek i zabierał mnie do następnej sali. Obiad zjadłam po raz pierwszy z chłopakami, zazwyczaj jadałam sama, bo nikt nie chciał ze mną usiąść. Teraz wszystkie dziewczyny patrzyły na mnie tęsknym wzrokiem.
______________________________________________________________
- Gdzie się podział Niall? - zapytałam podchodząc do auta.
Wszyscy w milczeniu wskazali automat z batonikami o smaku marchewki, blondyn pchał tam już kolejną monetę, a w ręce trzymał sporą garść batoników.
- Niall! - krzyknął Lou.
- Pojedziemy sami! - dodałam - i wyjemy wszystkie Twoje marchewki z lodówki.
Pan Marchewka natychmiast pojawił się przy aucie.
- Już jestem, no - wydyszał.
- Cieszymy się niezmiernie, jedźmy zatem! - krzyknęłam szlacheckim tonem, śmiejąc się.
Znowu zasiadłam na kolanach Harolda.
___________________________
Jezu, przepraszam, że to jest takie krótkie i w ogóle niedopracowane i bezsensu, ale nie mam czasu i weny ostatnio, a pomyślałam, że wypadałoby coś dodać. Postaram się pisać częściej, ale na razie nie mam ani ochoty, ani czasu. Przepraszam. : <
- Czekamy - dało się usłyszeć cichy chichot Louisa.
Zeszłam na dół.
- Wyglądasz pięknie - powiedział Harry delikatnie mrużąc oczy.
- Wiem - odparłam śmiejąc się i całując jego policzek.
Zgarnęłam szary plecak spod blatu kuchennego.
- To co, jedziemy? - zapytałam ochoczo.
- W zasadzie to tak, ale nie pomieścimy się wszyscy w aucie Louisa, ono jest na pięć osób, a nas jest szóstka - zaśmiał się Zayn.
- Usiądzie mi na kolana - powiedział Niall krztusząc się ze śmiechu.
- Chyba śnisz, chłopczyku. Wolę iść pieszo - tym razem to ja nieoczekiwanie wybuchłam śmiechem.
- Zmieści się, a najwyżej usiądzie na moich kolanach - Harold skierował oskarżycielsko palec wprost w twarz pana Marchewki.
- Właśnie! - powiedziałam. Hazza objął mnie i udaliśmy się do auta Lou.
Rzeczywiście było tam bardzo mało miejsca i tak czy siak musiałam usiąść komuś na kolana. Zdecydowałam się na mojego chłopaka, w końcu było to najodpowiedniejsze. Gdy podjeżdżaliśmy pod szkołę zobaczyłam stado rozzłoszczonych fanek kierujących w moją stronę piorunujące spojrzenia. Delikatnie wstałam z Hazzy i wyszłam z auta, a on wychodząc zamknął drzwi i mnie objął.
- Nie przejmuj się - szepnął mi na ucho - Byłyby zazdrosne nawet wtedy kiedy trzymałbym psa na rękach - musnął wargami mój policzek.
Udaliśmy się w stronę szkoły.
- Co macie pierwsze?
- Fizykę - odparli Louis i Liam.
- A my mamy historię - dodał Zayn, Niall i Harry.
- Świetnie, więc na biologię idę sama - rzuciłam cicho.
W zasadzie to nawet lubiłam się uczyć, miałam dobre oceny przez co nie miałam koleżanek. Kiedyś znalazłam przyjaciółkę, była idealnie taka jak ja. Lubiła to samo, świetnie się rozumiałyśmy, ale Octavia, szkolna piękność zaprzyjaźniła się z nią, żeby mnie zniszczyć. Nigdy mnie nie lubiła, stanowiłam dla niej potencjalne zagrożenie.
Weszłam cichutko do sali biologicznej i zajęłam miejsce z tyłu, jak zwykle. Chwilę po mnie do sali wmaszerowała królowa i jej orszak. Octavia usiadła w trzeciej ławce razem z April, a za nią reszta cudownych poddanych. Często wspominam i tęsknię za April, mimo wszystko była moją przyjaciółką, nieważne jak bardzo mnie zraniła tym, że odeszła do Octavii, kochałam ją jak siostrę.
Do porządku przywołał mnie głos nauczyciela.
- Proszę o spokój! Dzisiaj będziemy rozmawiać o komórkach. Proszę otworzyć podręczniki na stronie 127.. - otworzyłam książkę i resztę poleceń ignorowałam, najzwyczajniej w świecie nie miałam ochoty słuchać. Chciałam już być w domu, z Harrym. Zadźwięczał dzwonek na przerwę. Spakowałam rzeczy i wyszłam z sali. Przede mną stał nie kto inny jak Hazza.
- Cześć, jak minęła biologia? - zapytał muskając moje włosy.
- Dobrze, w miarę - uśmiechnęłam się krzywo.
- Co masz teraz?
- Plastykę.
- Odprowadzę Cię.
Reszta lekcji minęła tak samo, ja nie słuchałam nauczycieli, a po dzwonku na przerwę przychodził loczek i zabierał mnie do następnej sali. Obiad zjadłam po raz pierwszy z chłopakami, zazwyczaj jadałam sama, bo nikt nie chciał ze mną usiąść. Teraz wszystkie dziewczyny patrzyły na mnie tęsknym wzrokiem.
______________________________________________________________
- Gdzie się podział Niall? - zapytałam podchodząc do auta.
Wszyscy w milczeniu wskazali automat z batonikami o smaku marchewki, blondyn pchał tam już kolejną monetę, a w ręce trzymał sporą garść batoników.
- Niall! - krzyknął Lou.
- Pojedziemy sami! - dodałam - i wyjemy wszystkie Twoje marchewki z lodówki.
Pan Marchewka natychmiast pojawił się przy aucie.
- Już jestem, no - wydyszał.
- Cieszymy się niezmiernie, jedźmy zatem! - krzyknęłam szlacheckim tonem, śmiejąc się.
Znowu zasiadłam na kolanach Harolda.
___________________________
Jezu, przepraszam, że to jest takie krótkie i w ogóle niedopracowane i bezsensu, ale nie mam czasu i weny ostatnio, a pomyślałam, że wypadałoby coś dodać. Postaram się pisać częściej, ale na razie nie mam ani ochoty, ani czasu. Przepraszam. : <
piątek, 27 kwietnia 2012
04
Szliśmy z Harrym spokojnie rozmawiając o nieważnych sprawach.
Doszliśmy do restauracji w piętnaście minut.
- Dzień dobry - rzekliśmy oboje wchodząc do środka i wśliznęliśmy się na zaplecze, do menadżera.
- Cześć, Harold - zmierzwił mu włosy starszy, siwy mężczyzna - widzę, że dzisiaj z koleżanką - puścił mi oczko, a ja uśmiechnęłam się delikatnie.
- Tak, Jim - zaśmiał się - masz dla nas ten stolik?
- Oczywiście, Jenny Was zaprowadzi.
Udaliśmy się za nią wprost do obszernej sali, w której siedziała tylko garska osób, niespecjalnie zainteresowanych osobą Harrego, a tym bardziej moją.
Staneliśmy przed wielkim, okrągłym stolikiem, na środku stał bukiet róż.
- Proszę - powiedział loczek odsuwając przede mną krzesło.
- Dziękuję, panie Haroldzie - posłałam mu delikatny uśmiech znad stołu.
- No to co, panno Glimmer, co dzisiaj zamawiasz? - zapytał Harry naśladując mój ton głosu.
- Może pizzę?
- Okey - Harold spojrzał na mnie spod swych długich rzęs - Jenny!
- Tak? - brunetka podeszła cicho stąpając.
- Poprosimy jedną, dużą - największą pizzę jaką tu macie.
- Co ma na niej być? - Jenny zaczęła notować.
- Ser, dużo sera, bekon, pieczarki, pomidory, oregano - zastanowił się - Coś jeszcze, Glimmcia?
- Chyba nie, tak myślę.
- Okey to wszystko. Dzięki!
- Będzie za piętnaście minut - dodała kelnerka i oddaliła się.
Zaczęliśmy z Harrym gadać o wszystkim i o niczym, śmiać się z byle czego, rzucać w siebie płatkami róż, aż w końcu brunet mimowolnie złapał mnie za rękę, odwzajemniłam uścisk.
- Proszę oto Wasza pizza.
- Dziękujemy - odparłam.
Zaczęliśmy jeść.
- Glimmer, masz brudne usta - powiedział Harry uśmiechając się niewinnie.
- Gdzie? - zaczęłam wycierać twarz.
- Tutaj, jakby trochę - Hazza zaczął wycierać mi twarz serwetką, po czym spojrzał mi głęboko w oczy i zaczął przysuwać się coraz bliżej i bliżej. Nagle zadzwonił mój telefon.
- Halo?
- Gdzie jesteście tak długo? I czy zostanę wujkiem? - zapytał Zayn.
- Ja chcę być ojcem chrzestnym - usłyszałam w słuchawce głos Louis'a.
- A jeszcze kilka godzin temu Lou zarzekał się, że mnie zabije, jeżeli tylko dotknę jego żonę - powiedziałam patrząc na Harrego.
- Zmienił zdanie - odparł mój brat - kiedy wrócicie? Tatuś Liam umiera z niepokoju.
- Za jakąś godzinę - rozłączyłam się.
- To na czym skończyliśmy? - zapytałam.
Hazza natychmiast zaczął kontynuować swoje poprzednie poczynania i chwilę później delikatnie muskał moje wargi. Całowanie z nim było jak znalezienie końca tęczy, niesamowite, a zarazem tak bajeczne. Odsunęliśmy się od siebie na nieznaczną odległość.
- Co powiesz na zapłacenie rachunku i udanie się na spacer po plaży? - zapytał.
- Świetnie - przytaknęłam.
Szliśmy powolnym krokiem, aż w końcu zauważyłam tabliczkę z napisem '' Wydmy ''.
Słońce już powoli zachodziło, usiedliśmy z Harrym na piasku, złapałam go za rękę i przytuliłam się do niego.
- Wiesz co, Glimmer. Jesteś jedną z najpiękniejszych kobiet jakie widziałem w życiu - wyszeptał mi do ucha.
Wstałam usiadłam mu okrakiem na kolanach i zaczęłam go całować, trwało to dobre piętnaście minut. Położyłam się obok niego wpatrując się w zachodzące słońce.
- Jest piękne - wyszeptałam.
- Niemal tak piękne jak ty - dotknął moich ust swoim palcem - Idziemy? Daddy pewnie się już martwi - puścił mi oczko.
_______________________________________________
Następnego dnia obudziłam się z lekkim bólem głowy, ale mimo wszystko byłam szczęśliwa, ostatnia noc była tak magiczna, że ledwie w nią wierzyłam. Zeszłam na dół, było zupełnie cicho. Wszyscy jeszcze spali. Zauważyłam, że w kuchni krząta się Harry.
- Co robisz tu tak wcześnie?
- A niech to! - zaklął - Szlag mi trafił moją niespodziankę - stał smutny na środku kuchni.
- Co się stało, kochanie?
- Chciałem przynieść Ci śniadanie do łóżka, ale ... ty już wstałaś - powiedział zrezygnowany.
Zaśmiałam się i skoczyłam mu w ramiona. Objął mnie silnie i posadził na kuchennym blacie, zaczął mnie całować, delikatnie, nie zachłannie.
Kiedy przestał wydukałam:
- Jeżeli chcesz mogę położyć się do łóżka dla większego efektu - wskazałam na śniadanie.
- Nie, to zbędne - dodał i zaczął dalej mnie całować.
Gdy usłyszałam gwizdy od razu odkleiłam się od mojego chłopaka.
- Gołąbeczki miały wczoraj udany wieczór, jak widać - rzekł Niall.
- Harry! Nie wierzę, jak mogłeś?! Byliśmy razem tyle lat. Byłeś najlepszą żoną jaką kiedykolwiek miałem. Jak mogłeś?! Nienawidzę Cię - Lou zrobił przy tym tak poważną minę, że zaczęłam się śmiać jak oszalała. Harold zostawił mnie na kuchennym blacie i podszedł do Louisa.
- Zawsze będziesz moim mężem, mimo wszystko - zaczęli się śmiać.
- To już tak oficjalnie? - zapytał Zayn.
- Tak - odpowiedział Hazza, na co ja przytaknęłam.
Zeskoczyłam z kuchennego blatu i poszłam usiąść na krzesło, przy stoliku.
- Haroldzie, miłości moje, gdzie to śniadanie? - krzyknęłam.
- Już niosę, kwiatuszku - podał mi talerz z naleśnikami i zaczęliśmy się śmiać.
- Fuj - powiedział Zayn przechodząc obok.
Po śniadaniu poszłam się ubrać. Wyjęłam z szafy zielone rurki, biały t-shirt i pomarańczowe conversy.
- Glimmer, pospiesz się! Za piętnaście minut zaczynają się lekcje - dobiegł mnie z dołu głos Liama.
Doszliśmy do restauracji w piętnaście minut.
- Dzień dobry - rzekliśmy oboje wchodząc do środka i wśliznęliśmy się na zaplecze, do menadżera.
- Cześć, Harold - zmierzwił mu włosy starszy, siwy mężczyzna - widzę, że dzisiaj z koleżanką - puścił mi oczko, a ja uśmiechnęłam się delikatnie.
- Tak, Jim - zaśmiał się - masz dla nas ten stolik?
- Oczywiście, Jenny Was zaprowadzi.
Udaliśmy się za nią wprost do obszernej sali, w której siedziała tylko garska osób, niespecjalnie zainteresowanych osobą Harrego, a tym bardziej moją.
Staneliśmy przed wielkim, okrągłym stolikiem, na środku stał bukiet róż.
- Proszę - powiedział loczek odsuwając przede mną krzesło.
- Dziękuję, panie Haroldzie - posłałam mu delikatny uśmiech znad stołu.
- No to co, panno Glimmer, co dzisiaj zamawiasz? - zapytał Harry naśladując mój ton głosu.
- Może pizzę?
- Okey - Harold spojrzał na mnie spod swych długich rzęs - Jenny!
- Tak? - brunetka podeszła cicho stąpając.
- Poprosimy jedną, dużą - największą pizzę jaką tu macie.
- Co ma na niej być? - Jenny zaczęła notować.
- Ser, dużo sera, bekon, pieczarki, pomidory, oregano - zastanowił się - Coś jeszcze, Glimmcia?
- Chyba nie, tak myślę.
- Okey to wszystko. Dzięki!
- Będzie za piętnaście minut - dodała kelnerka i oddaliła się.
Zaczęliśmy z Harrym gadać o wszystkim i o niczym, śmiać się z byle czego, rzucać w siebie płatkami róż, aż w końcu brunet mimowolnie złapał mnie za rękę, odwzajemniłam uścisk.
- Proszę oto Wasza pizza.
- Dziękujemy - odparłam.
Zaczęliśmy jeść.
- Glimmer, masz brudne usta - powiedział Harry uśmiechając się niewinnie.
- Gdzie? - zaczęłam wycierać twarz.
- Tutaj, jakby trochę - Hazza zaczął wycierać mi twarz serwetką, po czym spojrzał mi głęboko w oczy i zaczął przysuwać się coraz bliżej i bliżej. Nagle zadzwonił mój telefon.
- Halo?
- Gdzie jesteście tak długo? I czy zostanę wujkiem? - zapytał Zayn.
- Ja chcę być ojcem chrzestnym - usłyszałam w słuchawce głos Louis'a.
- A jeszcze kilka godzin temu Lou zarzekał się, że mnie zabije, jeżeli tylko dotknę jego żonę - powiedziałam patrząc na Harrego.
- Zmienił zdanie - odparł mój brat - kiedy wrócicie? Tatuś Liam umiera z niepokoju.
- Za jakąś godzinę - rozłączyłam się.
- To na czym skończyliśmy? - zapytałam.
Hazza natychmiast zaczął kontynuować swoje poprzednie poczynania i chwilę później delikatnie muskał moje wargi. Całowanie z nim było jak znalezienie końca tęczy, niesamowite, a zarazem tak bajeczne. Odsunęliśmy się od siebie na nieznaczną odległość.
- Co powiesz na zapłacenie rachunku i udanie się na spacer po plaży? - zapytał.
- Świetnie - przytaknęłam.
Szliśmy powolnym krokiem, aż w końcu zauważyłam tabliczkę z napisem '' Wydmy ''.
Słońce już powoli zachodziło, usiedliśmy z Harrym na piasku, złapałam go za rękę i przytuliłam się do niego.
- Wiesz co, Glimmer. Jesteś jedną z najpiękniejszych kobiet jakie widziałem w życiu - wyszeptał mi do ucha.
Wstałam usiadłam mu okrakiem na kolanach i zaczęłam go całować, trwało to dobre piętnaście minut. Położyłam się obok niego wpatrując się w zachodzące słońce.
- Jest piękne - wyszeptałam.
- Niemal tak piękne jak ty - dotknął moich ust swoim palcem - Idziemy? Daddy pewnie się już martwi - puścił mi oczko.
_______________________________________________
Następnego dnia obudziłam się z lekkim bólem głowy, ale mimo wszystko byłam szczęśliwa, ostatnia noc była tak magiczna, że ledwie w nią wierzyłam. Zeszłam na dół, było zupełnie cicho. Wszyscy jeszcze spali. Zauważyłam, że w kuchni krząta się Harry.
- Co robisz tu tak wcześnie?
- A niech to! - zaklął - Szlag mi trafił moją niespodziankę - stał smutny na środku kuchni.
- Co się stało, kochanie?
- Chciałem przynieść Ci śniadanie do łóżka, ale ... ty już wstałaś - powiedział zrezygnowany.
Zaśmiałam się i skoczyłam mu w ramiona. Objął mnie silnie i posadził na kuchennym blacie, zaczął mnie całować, delikatnie, nie zachłannie.
Kiedy przestał wydukałam:
- Jeżeli chcesz mogę położyć się do łóżka dla większego efektu - wskazałam na śniadanie.
- Nie, to zbędne - dodał i zaczął dalej mnie całować.
Gdy usłyszałam gwizdy od razu odkleiłam się od mojego chłopaka.
- Gołąbeczki miały wczoraj udany wieczór, jak widać - rzekł Niall.
- Harry! Nie wierzę, jak mogłeś?! Byliśmy razem tyle lat. Byłeś najlepszą żoną jaką kiedykolwiek miałem. Jak mogłeś?! Nienawidzę Cię - Lou zrobił przy tym tak poważną minę, że zaczęłam się śmiać jak oszalała. Harold zostawił mnie na kuchennym blacie i podszedł do Louisa.
- Zawsze będziesz moim mężem, mimo wszystko - zaczęli się śmiać.
- To już tak oficjalnie? - zapytał Zayn.
- Tak - odpowiedział Hazza, na co ja przytaknęłam.
Zeskoczyłam z kuchennego blatu i poszłam usiąść na krzesło, przy stoliku.
- Haroldzie, miłości moje, gdzie to śniadanie? - krzyknęłam.
- Już niosę, kwiatuszku - podał mi talerz z naleśnikami i zaczęliśmy się śmiać.
- Fuj - powiedział Zayn przechodząc obok.
Po śniadaniu poszłam się ubrać. Wyjęłam z szafy zielone rurki, biały t-shirt i pomarańczowe conversy.
- Glimmer, pospiesz się! Za piętnaście minut zaczynają się lekcje - dobiegł mnie z dołu głos Liama.
środa, 25 kwietnia 2012
03
Rano obudziłam się rześka i wypoczęta.
Zeszłam na dół na śniadanie ledwie zapominając o tym, że mieszkam z piątką chłopaków i wypadałoby wpaść do łazienki przed pokazaniem im się na oczy, jednak już usłyszeli moje kroki na schodach i lepiej było od razu zejść na dół niż potem im tłumaczyć dlaczego się wróciłam.
- Jak się spało? - zapytał Louis.
- Dobrze, wyspałam się - posłałam mu uśmiech.
- To dobrze - powiedział Harry - oto śniadanie - dodał stawiając mi tosty i jajecznicę przed twarzą.
- Zayn nigdy mnie tak nie rozpieszcza - dodałam robiąc kwaśną minę.
- Bo to moja specjalność - Niall podszedł do mnie i delikatnie objął mnie w pasie.
- Ejże, ejże! - odepchnęłam go - nie pozwalaj sobie na za dużo, panie Marchewka - zaśmiałam się.
- No właśnie, już Ci mówiłem, że tyko ja jestem taki seksowny, że zasługuję, żeby prztyulać Glimmer - Louis podszedł do mnie i powtórzył czyn blondyna.
- Ty też nie - wstałam od stołu i pomaszerowałam do kuchni, aby nalać sobie sok pomarańczowy.
- Glimmer? - usłyszałam aksamitny baryton dochodzący zza moich pleców.
- Tak? - odwróciłam się.
- Wiesz... może wyszlibyśmy gdzieś dzisiaj wieczorem? - zapytał Harold bez przekonania.
- Może, może... Zależy co proponujesz, loczku? - zaczęłam sączyć napój.
- Kino, kręgle, spacer, kolacja? Cokolwiek - wszyczerzył zęby.
- Może być kolacja - puściłam mu oczko.
- O siódmej?
- O siódmej - przytaknęłam.
____________________________________________
[...] Już ubierałam moją sukienkę w kiwiatki i zapinałam pasek kiedy ktoś zapukał do drzwi.
- Gotowa?
- Tak, jeszcze tylko buty!
Wyjęłam z szafy moje brązowe barelinki i otworzyłam drzwi.
- Jej, wyglądasz pięknie - Harry spojrzał mi w oczy.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się. Mogłam powiedzieć, że on również, bo wcale nie minęłoby się to z prawda. Miał na sobie jeansy, białe conversy i czerwony t-shirt.
- To gdzie mnie zabierasz?
- Myślałem o Providence, ale nie wiem czy będziesz zadowolona - dodał z powątpieniem.
- Ja też myślę, że nie - dodałam z śmiertelnie poważnym tonem, po czym wybuchnęłam śmiechem - To było okrtune, przepraszam.
- Nie ma sprawy - Hazza uśmiechnął się delikatnie - Idziemy? - zapytał biorąc mnie pod rękę.
- Idziemy - odparłam z ochotą.
Zeszliśmy po schodach w dół gdzie siedziała pozostała czwórka panów z 1D.
- Gdzie to się gołąbeczki wybierają? - zapytał ze śmiechem Liam.
- Na kolację.
- Jadę z Wami! - rzucił Niall.
- Może lepiej nie, bo jeszcze nabijesz nam rachunek na niewyobrażalną sumę - cały pokój zadrżał od śmiechu.
- A poza tym i tak już nie mieścisz się w żadne spodnie - dodał krztusząc się ze śmiechu Harold.
Niall momentalnie zaczął gonić go po całym salonie, aż w końcu dopadł i przewrócił na ziemię.
- Nie, nie gilgocz! Proszę, nie, błagam! Stój, przestań... ! - krzyczał loczek.
- Niall! Zostaw proszę moją żonę - dodał błagalnym tonem Lou - a i co do Ciebie Glimmer, pamiętaj, że Harry jest tylko mój i kategorycznie zabraniam Ci go dotykać! Staraj się nawet na niego nie patrzeć.
Wybuchłam śmiechem, wzięłam Harolda pod rękę i wyszliśmy z domu, za sobą usłyszałam jeszcze stłumiony krzyk Zayna:
- Bawcie się dobrze! Tylko nie wracajcie z dzieckiem, proszę! - dało się słyszeć głośnie śmiechy...
Zeszłam na dół na śniadanie ledwie zapominając o tym, że mieszkam z piątką chłopaków i wypadałoby wpaść do łazienki przed pokazaniem im się na oczy, jednak już usłyszeli moje kroki na schodach i lepiej było od razu zejść na dół niż potem im tłumaczyć dlaczego się wróciłam.
- Jak się spało? - zapytał Louis.
- Dobrze, wyspałam się - posłałam mu uśmiech.
- To dobrze - powiedział Harry - oto śniadanie - dodał stawiając mi tosty i jajecznicę przed twarzą.
- Zayn nigdy mnie tak nie rozpieszcza - dodałam robiąc kwaśną minę.
- Bo to moja specjalność - Niall podszedł do mnie i delikatnie objął mnie w pasie.
- Ejże, ejże! - odepchnęłam go - nie pozwalaj sobie na za dużo, panie Marchewka - zaśmiałam się.
- No właśnie, już Ci mówiłem, że tyko ja jestem taki seksowny, że zasługuję, żeby prztyulać Glimmer - Louis podszedł do mnie i powtórzył czyn blondyna.
- Ty też nie - wstałam od stołu i pomaszerowałam do kuchni, aby nalać sobie sok pomarańczowy.
- Glimmer? - usłyszałam aksamitny baryton dochodzący zza moich pleców.
- Tak? - odwróciłam się.
- Wiesz... może wyszlibyśmy gdzieś dzisiaj wieczorem? - zapytał Harold bez przekonania.
- Może, może... Zależy co proponujesz, loczku? - zaczęłam sączyć napój.
- Kino, kręgle, spacer, kolacja? Cokolwiek - wszyczerzył zęby.
- Może być kolacja - puściłam mu oczko.
- O siódmej?
- O siódmej - przytaknęłam.
____________________________________________
[...] Już ubierałam moją sukienkę w kiwiatki i zapinałam pasek kiedy ktoś zapukał do drzwi.
- Gotowa?
- Tak, jeszcze tylko buty!
Wyjęłam z szafy moje brązowe barelinki i otworzyłam drzwi.
- Jej, wyglądasz pięknie - Harry spojrzał mi w oczy.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się. Mogłam powiedzieć, że on również, bo wcale nie minęłoby się to z prawda. Miał na sobie jeansy, białe conversy i czerwony t-shirt.
- To gdzie mnie zabierasz?
- Myślałem o Providence, ale nie wiem czy będziesz zadowolona - dodał z powątpieniem.
- Ja też myślę, że nie - dodałam z śmiertelnie poważnym tonem, po czym wybuchnęłam śmiechem - To było okrtune, przepraszam.
- Nie ma sprawy - Hazza uśmiechnął się delikatnie - Idziemy? - zapytał biorąc mnie pod rękę.
- Idziemy - odparłam z ochotą.
Zeszliśmy po schodach w dół gdzie siedziała pozostała czwórka panów z 1D.
- Gdzie to się gołąbeczki wybierają? - zapytał ze śmiechem Liam.
- Na kolację.
- Jadę z Wami! - rzucił Niall.
- Może lepiej nie, bo jeszcze nabijesz nam rachunek na niewyobrażalną sumę - cały pokój zadrżał od śmiechu.
- A poza tym i tak już nie mieścisz się w żadne spodnie - dodał krztusząc się ze śmiechu Harold.
Niall momentalnie zaczął gonić go po całym salonie, aż w końcu dopadł i przewrócił na ziemię.
- Nie, nie gilgocz! Proszę, nie, błagam! Stój, przestań... ! - krzyczał loczek.
- Niall! Zostaw proszę moją żonę - dodał błagalnym tonem Lou - a i co do Ciebie Glimmer, pamiętaj, że Harry jest tylko mój i kategorycznie zabraniam Ci go dotykać! Staraj się nawet na niego nie patrzeć.
Wybuchłam śmiechem, wzięłam Harolda pod rękę i wyszliśmy z domu, za sobą usłyszałam jeszcze stłumiony krzyk Zayna:
- Bawcie się dobrze! Tylko nie wracajcie z dzieckiem, proszę! - dało się słyszeć głośnie śmiechy...
Subskrybuj:
Posty (Atom)