- Mogę? - Harry zapukał leciutko do drzwi.
- Jasne, właź.
Miał na sobie czarne bokserki i biały t-shirt.
- Co planujesz na dziś wieczór? - zapytał.
- Nic właściwie, chciałam obejrzeć jakiś film może ..
- Okey - uśmiechnął się - To może przyjdziesz do mojego pokoju? Mam taką
ogromną plazmę! - zrobił przy tym taką minę, że zaczęłam się śmiać.
- Jasne - powiedziałam dalej chichocząc.
Wstaliśmy z mojego łóżka i udaliśmy się do sypialny Harolda.
Wskoczyłam na jego łóżko.
- To co proponujesz? - zapytałam przykrywając się kołdrą.
- Może jakąś komedię romantyczną?
- Narzeczony mimo woli!
- Okey - puścił mi oczko i wsadził płytę do odtwarzacza. Chwilę później leżał na łóżku obejmując mnie.
Nie mogłam skupić się na filmie, ponieważ już po kilkunastu minutach zaczął delikatnie muskać opuszkami palców moją skroń, kiedy zwróciłam się w jego stronę, żeby mu powiedzieć aby przestał mnie rozpraszać i zobaczyłam ten jego niewinny uśmiech od razu odbiegłam od tego zamiaru i zaczęłam go całować. Posadził mnie na sobie i przytulił, jednocześnie masując moje plecy rękami. Trwało to dobrą chwilę, kiedy przewrócił mnie tak, że to teraz on leżał na mnie.
- Kocham Cię - szepnął.
- Tak jak i ja Ciebie - odpowiedziałam.
Ułożył się delikatnie obok mnie, a ja wtuliłam się w jego bok.
- Gołąbeczki! Możemy się wprosić na jakiś film? - zapytał Louis.
- Zależy... - zastanowiłam się.
- A od czegóż panno Malik? - dało się słyszeć głos Zayna.
- Od tego czy macie popcorn i colę!
- Mamy - powiedział Niall.
- Wpuścimy ich? - spojrzałam na Harrego.
- Możemy - zgodził się bez wahania.
- Dobra, chłopaki! Wchodźcie, ale na łóżku nie ma miejsca - zaśmiałam się.
Wszyscy naraz wparowali do pokoju i widząc mnie w objęciach Hazzy zaczęli głupio rechotać i wymieniać kąśliwe uwagi.
- Zamknąć się i siadać! - krzyknął Harold.
- Oczywiście, Romeo - powiedział Lou, a pozostała trójka zaczęła się śmiać.
_________________________________________________
Krótkie - wiem, przepraszam. Następny będzie dłuższy.
Padam z nóg po prostu, jestem strasznie śpiąca i już nawet nie wiem
co piszę. ; >
środa, 9 maja 2012
wtorek, 8 maja 2012
06
Wróciliśmy do domu.
- Co na obiad? - zapytał Niall wskakując na kanapę.
- Może zamówimy pizzę? - zaproponował Zayn siadając obok niego.
- A ja to bym zjadła naleśniki - powiedziałam rzucając plecak w kąt i zajmując miejsce
obok Harrego - i nawet umiem je zrobić - zaśmiałam się.
- Obiad z głowy - klasnął z radości Lou.
- Pan się tak nie cieszy, Panie Louis. Pomożecie mi - zaśmiałam się szyderczo.
Wszyscy spojrzeli na mnie z miną godną największego cierpiącego i pomaszerowali za mną do kuchni.
- Okey. Lou, rozbijaj jajka do miski. Harry i Niall znajdźcie syrop klonowy, Zayn ty możesz iść w cholerę i tak nie umiesz gotować - wszyscy zachichotali, a mój brat zrobił obrażoną minę i wyszedł z pokoju - No, a co do Ciebie Liam to możesz wsypywać mąkę do miski Louisa - dodałam władczym tonem i sama wyjęłam z szafki patelnię, polałam olejem i ustawiłam na kuchence, za sobą usłyszałam przytłumione śmiechy.
Odwróciłam się i zobaczyłam wszystkich chłopaków uśmiechniętych od ucha do ucha.
- Co? No co?!
- No, bo Liam ...
- Tak?
- Obsypał Ci całe plecy mąką.
Bez słowa wzięłam jajko od Louisa, podeszłam do chłopaka i rozbiłam mu jajko na głowie.
On nie był dłużny. W kuchni rozpętała się istna wojna, wszyscy oblewali się syropem klonowym, sypali na siebie mąkę i rzucali jajkami. Nagle Harry złapał mnie na ręce, a Niall nasypał mi mąkę we włosy, po czym Harold zręcznie chwycił jajko i delikatnie rozbił mi je na głowie, zaśmiałam się kiedy posadził mnie na blacie kuchennym.
- I co panno Malik, czyżby naleśniki smaczne? - zapytał Harry.
- Oczywiście - powiedziałam i go pocałowałam nie zważając na to, że w kuchni są inni chłopcy. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a on objął mnie w pasie i zdjął z blatu.
Kiedy wreszcie się od niego odkleiłam wszyscy patrzeli na nas z miną w stylu '' Fuj, co za oszołomy ''.
Zaczęłam się śmiać jak opętana i wyciągnęłam z lodówki ketchup, dzięki czemu cała piątka miała na koszulce ogromne czerwone plamy.
- Z obiadu nici - westchnęłam, nadal cicho chichocząc - Idę się wykąpać.
- Hazza pójdzie z Tobą! - krzyknął Zayn, a cała czwórka zaczęła rzucać się na Harolda, mierzwić mu włosy i śmiać się. Loczek zaś spłonął rumieńcem.
- Jeżeli bardzo chce, to zapraszam na górę - wyszczerzyłam się i pomaszerowałam schodami w kierunku łazienki. Weszłam jeszcze do pokoju i zgarnęłam dres, starą wyciągniętą koszulkę z wąsami i ręcznik po czym polazłam do łazienki. Napuściłam wodę do wanny i zamoczyłam się w niej aż po szyję. Po chwili przypomniałam sobie o moich włosach i zmoczyłam się cała. Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Mogę wejść? - zapytał niepewnie mój chłopak.
- Hm, zależy jaki masz plan - przygryzłam delikatnie wargę.
- No nie wiem, nie wiem... Chciałbym wziąć prysznic, a jest naprzeciwko wanny.
- No to zapraszam.
- Hej - uśmiechnął się delikatnie.
- Masz szczęście, że jestem w wodzie i pianie, aż po szyję.
- Co to za szczęście? - zapytał smutno.
- No wiesz, jeżeli chcesz to mogę wejść z Tobą pod prysznic...
- Chyba sobie to jeszcze darujemy, co? - powiedział klękając przed wanną, naprzeciwko mojej twarzy i zaczął mnie całować. Najpierw delikatnie, ale później niespodziewanie wpił się w moje usta.
Wyciągnęłam ręce z wanny i oplotłam jego szyję.
- A może jednak nie?
- Może jednak tak? - powiedział, ale nie protestował kiedy zaczęłam ściągać mu koszulkę.
- Glimmer, proszę. Bądź rozważna - szepnął odsuwając się na nieznaczną odległość.
- Jestem - odszepnęłam.
- No nie wiem, nie wiem - powiedział wstając i kierując się w kierunku zlewu. Wyjął szczoteczkę do zębów i zaczął je szorować. Z wanny podziwiałam jego idealnie umięśniony brzuszek.
Zdjął spodnie i został w samych bokserkach, po chwili wszedł pod prysznic, zasłonił go i po raz ostatni się do mnie uśmiechnął, a chwilę później dało się słyszeć płynącą wodę.
Korzystając z tego iż był pod mokrym strumieniem postanowiłam szybciutko wyjść z wanny i okryć się ręcznikiem.
Hazza zaśmiał się cicho.
- Ups - spłonęłam rumieńcem, wprawdzie byłam już zakryta od kilku chwil, ale jestem prawie pewna, że coś zauważył.
- Jesteś śliczna, Twoje rumieńce też - dodał i zaczął dalej się kąpać.
- Harry! Nie uważasz, że też powinnam zobaczyć co nieco?
- Nie! - krzyknął Harold, a ja wiedziałam, że nic więcej nie zyskam, ubrałam się i udałam do pokoju.
- Co na obiad? - zapytał Niall wskakując na kanapę.
- Może zamówimy pizzę? - zaproponował Zayn siadając obok niego.
- A ja to bym zjadła naleśniki - powiedziałam rzucając plecak w kąt i zajmując miejsce
obok Harrego - i nawet umiem je zrobić - zaśmiałam się.
- Obiad z głowy - klasnął z radości Lou.
- Pan się tak nie cieszy, Panie Louis. Pomożecie mi - zaśmiałam się szyderczo.
Wszyscy spojrzeli na mnie z miną godną największego cierpiącego i pomaszerowali za mną do kuchni.
- Okey. Lou, rozbijaj jajka do miski. Harry i Niall znajdźcie syrop klonowy, Zayn ty możesz iść w cholerę i tak nie umiesz gotować - wszyscy zachichotali, a mój brat zrobił obrażoną minę i wyszedł z pokoju - No, a co do Ciebie Liam to możesz wsypywać mąkę do miski Louisa - dodałam władczym tonem i sama wyjęłam z szafki patelnię, polałam olejem i ustawiłam na kuchence, za sobą usłyszałam przytłumione śmiechy.
Odwróciłam się i zobaczyłam wszystkich chłopaków uśmiechniętych od ucha do ucha.
- Co? No co?!
- No, bo Liam ...
- Tak?
- Obsypał Ci całe plecy mąką.
Bez słowa wzięłam jajko od Louisa, podeszłam do chłopaka i rozbiłam mu jajko na głowie.
On nie był dłużny. W kuchni rozpętała się istna wojna, wszyscy oblewali się syropem klonowym, sypali na siebie mąkę i rzucali jajkami. Nagle Harry złapał mnie na ręce, a Niall nasypał mi mąkę we włosy, po czym Harold zręcznie chwycił jajko i delikatnie rozbił mi je na głowie, zaśmiałam się kiedy posadził mnie na blacie kuchennym.
- I co panno Malik, czyżby naleśniki smaczne? - zapytał Harry.
- Oczywiście - powiedziałam i go pocałowałam nie zważając na to, że w kuchni są inni chłopcy. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a on objął mnie w pasie i zdjął z blatu.
Kiedy wreszcie się od niego odkleiłam wszyscy patrzeli na nas z miną w stylu '' Fuj, co za oszołomy ''.
Zaczęłam się śmiać jak opętana i wyciągnęłam z lodówki ketchup, dzięki czemu cała piątka miała na koszulce ogromne czerwone plamy.
- Z obiadu nici - westchnęłam, nadal cicho chichocząc - Idę się wykąpać.
- Hazza pójdzie z Tobą! - krzyknął Zayn, a cała czwórka zaczęła rzucać się na Harolda, mierzwić mu włosy i śmiać się. Loczek zaś spłonął rumieńcem.
- Jeżeli bardzo chce, to zapraszam na górę - wyszczerzyłam się i pomaszerowałam schodami w kierunku łazienki. Weszłam jeszcze do pokoju i zgarnęłam dres, starą wyciągniętą koszulkę z wąsami i ręcznik po czym polazłam do łazienki. Napuściłam wodę do wanny i zamoczyłam się w niej aż po szyję. Po chwili przypomniałam sobie o moich włosach i zmoczyłam się cała. Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Mogę wejść? - zapytał niepewnie mój chłopak.
- Hm, zależy jaki masz plan - przygryzłam delikatnie wargę.
- No nie wiem, nie wiem... Chciałbym wziąć prysznic, a jest naprzeciwko wanny.
- No to zapraszam.
- Hej - uśmiechnął się delikatnie.
- Masz szczęście, że jestem w wodzie i pianie, aż po szyję.
- Co to za szczęście? - zapytał smutno.
- No wiesz, jeżeli chcesz to mogę wejść z Tobą pod prysznic...
- Chyba sobie to jeszcze darujemy, co? - powiedział klękając przed wanną, naprzeciwko mojej twarzy i zaczął mnie całować. Najpierw delikatnie, ale później niespodziewanie wpił się w moje usta.
Wyciągnęłam ręce z wanny i oplotłam jego szyję.
- A może jednak nie?
- Może jednak tak? - powiedział, ale nie protestował kiedy zaczęłam ściągać mu koszulkę.
- Glimmer, proszę. Bądź rozważna - szepnął odsuwając się na nieznaczną odległość.
- Jestem - odszepnęłam.
- No nie wiem, nie wiem - powiedział wstając i kierując się w kierunku zlewu. Wyjął szczoteczkę do zębów i zaczął je szorować. Z wanny podziwiałam jego idealnie umięśniony brzuszek.
Zdjął spodnie i został w samych bokserkach, po chwili wszedł pod prysznic, zasłonił go i po raz ostatni się do mnie uśmiechnął, a chwilę później dało się słyszeć płynącą wodę.
Korzystając z tego iż był pod mokrym strumieniem postanowiłam szybciutko wyjść z wanny i okryć się ręcznikiem.
Hazza zaśmiał się cicho.
- Ups - spłonęłam rumieńcem, wprawdzie byłam już zakryta od kilku chwil, ale jestem prawie pewna, że coś zauważył.
- Jesteś śliczna, Twoje rumieńce też - dodał i zaczął dalej się kąpać.
- Harry! Nie uważasz, że też powinnam zobaczyć co nieco?
- Nie! - krzyknął Harold, a ja wiedziałam, że nic więcej nie zyskam, ubrałam się i udałam do pokoju.
niedziela, 6 maja 2012
05
- Idę już, idę! - krzyknęłam.
- Czekamy - dało się usłyszeć cichy chichot Louisa.
Zeszłam na dół.
- Wyglądasz pięknie - powiedział Harry delikatnie mrużąc oczy.
- Wiem - odparłam śmiejąc się i całując jego policzek.
Zgarnęłam szary plecak spod blatu kuchennego.
- To co, jedziemy? - zapytałam ochoczo.
- W zasadzie to tak, ale nie pomieścimy się wszyscy w aucie Louisa, ono jest na pięć osób, a nas jest szóstka - zaśmiał się Zayn.
- Usiądzie mi na kolana - powiedział Niall krztusząc się ze śmiechu.
- Chyba śnisz, chłopczyku. Wolę iść pieszo - tym razem to ja nieoczekiwanie wybuchłam śmiechem.
- Zmieści się, a najwyżej usiądzie na moich kolanach - Harold skierował oskarżycielsko palec wprost w twarz pana Marchewki.
- Właśnie! - powiedziałam. Hazza objął mnie i udaliśmy się do auta Lou.
Rzeczywiście było tam bardzo mało miejsca i tak czy siak musiałam usiąść komuś na kolana. Zdecydowałam się na mojego chłopaka, w końcu było to najodpowiedniejsze. Gdy podjeżdżaliśmy pod szkołę zobaczyłam stado rozzłoszczonych fanek kierujących w moją stronę piorunujące spojrzenia. Delikatnie wstałam z Hazzy i wyszłam z auta, a on wychodząc zamknął drzwi i mnie objął.
- Nie przejmuj się - szepnął mi na ucho - Byłyby zazdrosne nawet wtedy kiedy trzymałbym psa na rękach - musnął wargami mój policzek.
Udaliśmy się w stronę szkoły.
- Co macie pierwsze?
- Fizykę - odparli Louis i Liam.
- A my mamy historię - dodał Zayn, Niall i Harry.
- Świetnie, więc na biologię idę sama - rzuciłam cicho.
W zasadzie to nawet lubiłam się uczyć, miałam dobre oceny przez co nie miałam koleżanek. Kiedyś znalazłam przyjaciółkę, była idealnie taka jak ja. Lubiła to samo, świetnie się rozumiałyśmy, ale Octavia, szkolna piękność zaprzyjaźniła się z nią, żeby mnie zniszczyć. Nigdy mnie nie lubiła, stanowiłam dla niej potencjalne zagrożenie.
Weszłam cichutko do sali biologicznej i zajęłam miejsce z tyłu, jak zwykle. Chwilę po mnie do sali wmaszerowała królowa i jej orszak. Octavia usiadła w trzeciej ławce razem z April, a za nią reszta cudownych poddanych. Często wspominam i tęsknię za April, mimo wszystko była moją przyjaciółką, nieważne jak bardzo mnie zraniła tym, że odeszła do Octavii, kochałam ją jak siostrę.
Do porządku przywołał mnie głos nauczyciela.
- Proszę o spokój! Dzisiaj będziemy rozmawiać o komórkach. Proszę otworzyć podręczniki na stronie 127.. - otworzyłam książkę i resztę poleceń ignorowałam, najzwyczajniej w świecie nie miałam ochoty słuchać. Chciałam już być w domu, z Harrym. Zadźwięczał dzwonek na przerwę. Spakowałam rzeczy i wyszłam z sali. Przede mną stał nie kto inny jak Hazza.
- Cześć, jak minęła biologia? - zapytał muskając moje włosy.
- Dobrze, w miarę - uśmiechnęłam się krzywo.
- Co masz teraz?
- Plastykę.
- Odprowadzę Cię.
Reszta lekcji minęła tak samo, ja nie słuchałam nauczycieli, a po dzwonku na przerwę przychodził loczek i zabierał mnie do następnej sali. Obiad zjadłam po raz pierwszy z chłopakami, zazwyczaj jadałam sama, bo nikt nie chciał ze mną usiąść. Teraz wszystkie dziewczyny patrzyły na mnie tęsknym wzrokiem.
______________________________________________________________
- Gdzie się podział Niall? - zapytałam podchodząc do auta.
Wszyscy w milczeniu wskazali automat z batonikami o smaku marchewki, blondyn pchał tam już kolejną monetę, a w ręce trzymał sporą garść batoników.
- Niall! - krzyknął Lou.
- Pojedziemy sami! - dodałam - i wyjemy wszystkie Twoje marchewki z lodówki.
Pan Marchewka natychmiast pojawił się przy aucie.
- Już jestem, no - wydyszał.
- Cieszymy się niezmiernie, jedźmy zatem! - krzyknęłam szlacheckim tonem, śmiejąc się.
Znowu zasiadłam na kolanach Harolda.
___________________________
Jezu, przepraszam, że to jest takie krótkie i w ogóle niedopracowane i bezsensu, ale nie mam czasu i weny ostatnio, a pomyślałam, że wypadałoby coś dodać. Postaram się pisać częściej, ale na razie nie mam ani ochoty, ani czasu. Przepraszam. : <
- Czekamy - dało się usłyszeć cichy chichot Louisa.
Zeszłam na dół.
- Wyglądasz pięknie - powiedział Harry delikatnie mrużąc oczy.
- Wiem - odparłam śmiejąc się i całując jego policzek.
Zgarnęłam szary plecak spod blatu kuchennego.
- To co, jedziemy? - zapytałam ochoczo.
- W zasadzie to tak, ale nie pomieścimy się wszyscy w aucie Louisa, ono jest na pięć osób, a nas jest szóstka - zaśmiał się Zayn.
- Usiądzie mi na kolana - powiedział Niall krztusząc się ze śmiechu.
- Chyba śnisz, chłopczyku. Wolę iść pieszo - tym razem to ja nieoczekiwanie wybuchłam śmiechem.
- Zmieści się, a najwyżej usiądzie na moich kolanach - Harold skierował oskarżycielsko palec wprost w twarz pana Marchewki.
- Właśnie! - powiedziałam. Hazza objął mnie i udaliśmy się do auta Lou.
Rzeczywiście było tam bardzo mało miejsca i tak czy siak musiałam usiąść komuś na kolana. Zdecydowałam się na mojego chłopaka, w końcu było to najodpowiedniejsze. Gdy podjeżdżaliśmy pod szkołę zobaczyłam stado rozzłoszczonych fanek kierujących w moją stronę piorunujące spojrzenia. Delikatnie wstałam z Hazzy i wyszłam z auta, a on wychodząc zamknął drzwi i mnie objął.
- Nie przejmuj się - szepnął mi na ucho - Byłyby zazdrosne nawet wtedy kiedy trzymałbym psa na rękach - musnął wargami mój policzek.
Udaliśmy się w stronę szkoły.
- Co macie pierwsze?
- Fizykę - odparli Louis i Liam.
- A my mamy historię - dodał Zayn, Niall i Harry.
- Świetnie, więc na biologię idę sama - rzuciłam cicho.
W zasadzie to nawet lubiłam się uczyć, miałam dobre oceny przez co nie miałam koleżanek. Kiedyś znalazłam przyjaciółkę, była idealnie taka jak ja. Lubiła to samo, świetnie się rozumiałyśmy, ale Octavia, szkolna piękność zaprzyjaźniła się z nią, żeby mnie zniszczyć. Nigdy mnie nie lubiła, stanowiłam dla niej potencjalne zagrożenie.
Weszłam cichutko do sali biologicznej i zajęłam miejsce z tyłu, jak zwykle. Chwilę po mnie do sali wmaszerowała królowa i jej orszak. Octavia usiadła w trzeciej ławce razem z April, a za nią reszta cudownych poddanych. Często wspominam i tęsknię za April, mimo wszystko była moją przyjaciółką, nieważne jak bardzo mnie zraniła tym, że odeszła do Octavii, kochałam ją jak siostrę.
Do porządku przywołał mnie głos nauczyciela.
- Proszę o spokój! Dzisiaj będziemy rozmawiać o komórkach. Proszę otworzyć podręczniki na stronie 127.. - otworzyłam książkę i resztę poleceń ignorowałam, najzwyczajniej w świecie nie miałam ochoty słuchać. Chciałam już być w domu, z Harrym. Zadźwięczał dzwonek na przerwę. Spakowałam rzeczy i wyszłam z sali. Przede mną stał nie kto inny jak Hazza.
- Cześć, jak minęła biologia? - zapytał muskając moje włosy.
- Dobrze, w miarę - uśmiechnęłam się krzywo.
- Co masz teraz?
- Plastykę.
- Odprowadzę Cię.
Reszta lekcji minęła tak samo, ja nie słuchałam nauczycieli, a po dzwonku na przerwę przychodził loczek i zabierał mnie do następnej sali. Obiad zjadłam po raz pierwszy z chłopakami, zazwyczaj jadałam sama, bo nikt nie chciał ze mną usiąść. Teraz wszystkie dziewczyny patrzyły na mnie tęsknym wzrokiem.
______________________________________________________________
- Gdzie się podział Niall? - zapytałam podchodząc do auta.
Wszyscy w milczeniu wskazali automat z batonikami o smaku marchewki, blondyn pchał tam już kolejną monetę, a w ręce trzymał sporą garść batoników.
- Niall! - krzyknął Lou.
- Pojedziemy sami! - dodałam - i wyjemy wszystkie Twoje marchewki z lodówki.
Pan Marchewka natychmiast pojawił się przy aucie.
- Już jestem, no - wydyszał.
- Cieszymy się niezmiernie, jedźmy zatem! - krzyknęłam szlacheckim tonem, śmiejąc się.
Znowu zasiadłam na kolanach Harolda.
___________________________
Jezu, przepraszam, że to jest takie krótkie i w ogóle niedopracowane i bezsensu, ale nie mam czasu i weny ostatnio, a pomyślałam, że wypadałoby coś dodać. Postaram się pisać częściej, ale na razie nie mam ani ochoty, ani czasu. Przepraszam. : <
Subskrybuj:
Posty (Atom)